No to tak, postanowiłam pisać od nowa bo tamto mi się nie podobało :# Tak właśnie. Tamte notki postaram się usunąć, żeby się wam nie mieszały. Ten rozdział jest krótki bo ładnie mówiąc nie wiem co mogłabym w nim jeszcze napisać :# No to co sądzicie xd?
______________________________________________________________________________
Staram się zapomnieć o przeszłości, lecz nie jest to wcale
takie łatwe. Moje serce jest przełamane na pół, zostałam sama. Najgorszy jest
ból i poczucie, że nie jestem już nikomu potrzebna. Całymi dniami siedzę w
domu, przy kominku trzymając perłę, którą od niego dostałam. Brakuje mi go,
jego dotyku, smaku ust. Czasem dyskretnie wyglądam za okno w moim pokoju i patrze jak siedzi na
werandzie. Patrzę jak letni wiatr rozwiewa jego blond włosy, jak pędzel, który
trzyma w dłoni delikatnie muska płótno, jak dyskretnie patrzy w moją stronę,
lecz nigdy mnie nie dostrzega, bo ja chowam się jak tchórz za firanę. Nasz pociąg już dawno odjechał w
stronę wschodzącego słońca, nie chcę więcej go ranić i tak już dużo
wycierpiał... Za dużo. Był zakochanym po uszy chłopcem, który rzucając w moją
stronę bochenki chleba dał mi nadzieje, a ja byłam głupią dziewczyną, która
nawet nie umiała mu podziękować. Był to drobny gest, który tak naprawdę ocalił
naszej rodzinie życie. Nigdy tego nie
zapomnę. Czasem zastanawiam się, czy może on jeszcze mnie kocha, ale potem uświadamiam
sobie, że jest to tak jak pragnąć deszczu stojąc pośrodku pustyni- nierealne.
Wtedy kładę się na łóżko, nakrywam głowę kołdrą i daje upust moim emocją.
Chciałabym mu tyle powiedzieć, zmienić to co było kiedyś, pokazać, że naprawdę
go kocham. Ale nie zasługuję na to, nie zasługuje nawet na jego przyjaźń.
*************
Mam dość użalania się nad sobą. Idę do łazienki i biorę
szybki prysznic, włosy zaplatam w warkocz. Wyglądam okropnie. Strasznie
schudłam, moje oczy są podkrążone, a blizny na ciele mienią się w jasnym
świetle. Ubieram starą kurtkę taty a na ramię zarzucam myśliwską torbę. Mam
nadzieję, że polowanie poprawi mi samopoczucie. Wychodzę z domu, a letni
poranny chłód muska moją twarz. Robię głęboki wdech, a moje nozdrza wypełnia
piękny zapach kwiatów i cynamonu. Najwidoczniej nie tylko ja nie mogę spać. Biegnę
w stronę lasu i przechodzę przez siatkę. Drzewa mienią się barwami lata, tu
jest trochę chłodniej niż w Wiosce Zwycięzców. Idę przed siebie, najciszej jak
potrafię, aby nie spłoszyć zwierzyny.
Rozglądam się naokoło i dostrzegam grupkę królików- mój cel. Wyciągam
strzałę, naciągam ją na cięciwę i oddaje strzał, potem następny i jeszcze
jeden. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, przecież sama tego nie zjem. Podchodzę do
zwierzyny i szepczę : - Przepraszam. Teraz tylko muszę ją oczyścić. Wypatroszenie królików, zajmuję mi więcej
czasu niż zwykle, pewnie dlatego, że dawno tego nie robiłam. Wstaję i
dostrzegam krzak z poziomkami. Od razu myślę o Gale’u. To on nauczył mnie
zastawiać sidła, udzielał rad, pocieszał… A teraz go nie ma. Kolejna osoba,
którą śmiało mogę dopisać do niekończącej się listy osób, które o mnie
zapomniały. Ogałacam krzew z jego małych, czerwonych owoców i wracam do
domu. Po drodze, zastanawiam się co
zrobić z całą moją zdobyczą. Przecież sama nie dam rady zjeść tego wszystkiego,
a nie chcę, aby cokolwiek się zmarnowało. Wpadam na świetny pomysł. Do drugiego
worka wkładam dwa króliki i połowę poziomek i starannie go zawiązuję. Chowam do
kieszeni parę małych kamyków, które leżą obok i udaję się pod dom Peety.
Zostawiam paczuszkę pod jego drzwiami i uciekam do domu. Ściągam kurtkę i
biegnę po schodach do swojego pokoju- stąd mam dobry widok na jego dom.
Otwieram okno i sięgam do kieszeni po kamyki. Delikatnie rzucam pierwszym w
drzwi chłopaka- zero reakcji. Drugi rzut jest nieco silniejszy ale nadal nie
osiągnęłam swojego celu. Za trzecim razem- udaje mi się. Chłopak otwiera drzwi,
a pierwsze co przykuwa moją uwagę to jego ubiór. Na jego ciele znajduję się
tylko zielony ręcznik który jest przewiązany w pasie. Chłopak rozgląda się nerwowo naokoło siebie,
ale nie widząc nikogo, spogląda w dół i widzi torbę którą mu podrzuciłam.
Uśmiecha się delikatnie i zabierając zwierzynę, wchodzi do domu. Nie mija
dziesięć minut gdy do moich uszu dociera dźwięk rzucanych kamyków od drzwi.
Schodzę na dół i je otwieram. Spoglądam w dół. U moich stóp leży koszyk z moimi
ulubionymi bułkami serowymi i karteczka na której znajduje się jedno słowo :
Dziękuję.